Jacek Dehnel. KOSMOGRAFIA. IX. ITALIA ANTYCZNA - Zapraszamy - Biblioteka Narodowa

EN

Jacek Dehnel. KOSMOGRAFIA. IX. ITALIA ANTYCZNA

396 r. p.n.e., Zofir, niewolnik, składa zeznanie przed sądem w Turioj (Magna Graecia, dzisiejsze Thurio w Kalabrii)

Ja, Zofir, pelazgijski niewolnik i sługa Herodota Karyjczyka z Halikarnasu, klnę się przed czcigodnym sądem na Demeter, Heliosa i Hadesa – którzy, jeśli kłamię, niech ukarzą nie tylko mnie, ale i wszystkich moich krewnych bliższych i dalszych do trzeciego pokolenia, a także zniszczą każdą rzecz, która jest w moim posiadaniu; jeśli zaś mówię prawdę, niech wynagrodzą mi to swoją opieką na stare lata – że pan mój, Herodot, syn Lykysesa, nie został pochowany ani, jak twierdzą niektórzy, w Pelli macedońskiej, ani, jak utrzymują inni, tu, w Turioj, na agorze, ani, jak upierają się jeszcze inni, w grobowcu Tukidydesa w Atenach. Co wiem najlepiej, bom sam go zakopywał.

Pan mój, jak wszyscy wiecie, przebył morzem i ziemią więcej, niż najpracowitszy nawet kupiec, zawsze mając mnie u swojego boku. Był w Babilonie, gdzie budują jedną wieżę na drugiej, a każda kobieta musi raz w życiu oddać się obcemu w świątyni Afrodyty; i u Egipcjan, u których kobiety oddając mocz stoją, a mężczyźni – przykucają, wszyscy zaś pospołu czczą krowy; i w Meroe, stolicy czarnych Etiopów, i u Scytów dzikich, co zabitym wrogom odcinają ręce, obdzierają z nich skórę, wraz z paznokciami, i sporządzają z niej nakrywki kołczanów, z czaszek zaś – puchary, a nikt, kto nie ma takiego pucharu z czaszki własnoręcznie zabitego wroga, nie może brać udziału w ich ucztach... tak, tak, już zmierzam do sedna, nie chciałbym jednak nie oddać mu należnej sławy... odwiedził też święte Delfy, gdzie oglądał nieprzebrane bogactwa, złożone przez nabożnych pielgrzymów, a także u Libijczyków, których kobiety, jeśli złapią na sobie wesz, gryzą ją w odwecie i odrzucają precz, wreszcie Amonniów, którzy czczą Zeusa z głową barana... tak, posłusznie zmierzam do sedna... Odkąd więc zamieszkał w Turioj, mimo wieku podeszłego, wypuszczał się w podróże coraz częstsze i dłuższe, uprzykrzywszy sobie gnuśnienie w wygodnym łóżku i zacisznych pokojach. Mawiał, że gdyby tylko mógł wyjechać raz na zawsze, uczyniłby to bez mrugnięcia okiem, ale zbyt poczesnym był obywatelem, by móc sobie na to pozwolić. Traf jednak chciał, że zmarł u nas stary niewolnik, który miał, podobnie jak nasz pan, siwą brodę i kędzierzawe włosy; położyliśmy go zatem na katafalku w ciemnościach, przebranego w bogate szaty, wysoko, tak że z ledwością można było dostrzec cokolwiek, a pan mój w noc księżycową, odziany w długą, ciemną chlamidę, udał się po kryjomu do portu, gdzie czekałem już na niego na statku.

Tak rozpoczęła się nasza najdłuższa i najdalsza podróż.

Przebyliśmy krainy wcześniej poznane i, kierując się wzdłuż brzegów, dotarliśmy do Indii, gdzie wytwarza się indygo i inne jeszcze, nieznane nam z nazwy barwniki o niebywałej sile, zaś klejnoty i złoto występują w takiej obfitości, że daje się je nawet dzieciom do zabawy... tak, wiem, że nie jest to może ważne, ale nie chciałbym pominąć szczegółów wyprawy, której mój pan nie opisał... stamtąd wyprawiliśmy się do królestwa Kitaju, by przekonać się, że tkają tam cienką przędzę nie z wełny owczej czy lnu, ale z robactwa, żyjącego na liściach morwowych...ale tak, tak, do rzeczy.

Kiedy zatęsknił za Helladą i znów wydała mu się ciekawa, powróciliśmy ostatecznie do Turioj. Miał lat blisko osiemdziesiąt, a wyprawa tak go odmieniła, że – z brodą gładko przystrzyżoną, w cudzoziemskich strojach, z twarzą ogorzałą – nikt go nie poznał ani w porcie, ani na agorze, ani na ulicy. Więc, choć miał przecież nadal dom piękny i obszerny, zamieszkał nieopodal w maleńkim pokoiku w oberży i stamtąd, wciąż udając cudzoziemca, wychodził codziennie, by poznawać obyczaje Hellenów. „Zofirze – mówił mi – oto życie moje zatoczyło pełen obrót i dziwię się niepomiernie temu, co znałem od kołyski; nic, co byłodla mnie oczywiste, oczywistym już nie jest. Dziwię się rzeczom najprostszym – amforze, grzebieniowi, zwierciadłu – tak, jak dziwiłem się scytyjskim pucharom z ludzkich czaszek. Otom we własnym domu znalazł zaspokojenie mojego głodu i umrę tu, syty. U siebie wprawdzie, ale jak obcy, do ostatniej chwili życia ciekawy tego, co mnie otacza.” Grobu jego prawdziwego nie znajdziecie na agorze, gdzie tak naprawdę leży stary niewolnik, ani w Pelli czy Atenach, ale pod miastem, tam, gdzie na polu Artemidora garncarza rosną obok siebie oliwka i sykomora.

UDOSTĘPNIJ: