Jacek Dehnel. KOSMOGRAFIA. XII. POLSKA - Zapraszamy - Biblioteka Narodowa

EN

Jacek Dehnel. KOSMOGRAFIA. XII. POLSKA

Raport szpiegowski kupca arabskiego Ibrahima bin Ishaka, wysłany do kancelarii kalifa Al-Nasira w Bagdadzie w 598 roku od Hidżry (1220 r.)

[…]

W mieście Ophol rezyduje książę Kazmer, który wiele podróżował i, zapuściwszy się z rycerzami chrześcijańskimi aż do Akki i Dumjat, powiódł swoją chorągiew zbrojnych u boku króla Madziarów, Andrsha. Mawiają o nim, że kiedy powrócił z ziem Ajjubidów, zarzucił zupełnie wojenne rzemiosło, albowiem podczas oblężenia Dumjat książę Kazmer i inny tego samego imienia, książę Pommeru, ziem leżących nad zimnym morzem północnym, i inny jeszcze, Welslav, książę Wielkiej Polonii, syn Odona, zwany Plwaczem, nauczyli się grać w szantrandż.

Z początku wszyscy trzej kpili z rycerzy Świątyni Salomona, którzy długo już mieszkali po naszej stronie morza, że zamiast wyjeżdżać konno, poruszają konikami ze słoniowej kości, a zamiast oblegać prawdziwe wieże, przesuwają tylko po białych i czarnych polach wieże z hebanu.„Oto – powiadali – przyczyna, dla której święte miejsca są wciąż w rękach bezbożnych Arabów. Kto zdolny miecz dzierżyć w jednej dłoni, a tarczę w drugiej, miecz wkłada do pochwy, kładzie tarczę na ziemi, pas rozpina i precz rzuca, a siada wokół drewnianego pudełka i przy nim, jak tchórz albo dziecko, toczy bitwy, w których nie grozi mu ani rana, ani krwi upływ, ani żaden mozół.”

Oblężenie jednak trwało, a owi książęta siedzielibezczynnie w swoich namiotach tak długo, że najpierw jeden, później drugi, wreszcie i trzeci zaczęli zachodzić do rycerzy Świątyni Salomona i przyglądać się, jak tamci grają w szantrandż. A jeden z ich przybocznych rycerzy wcześniej już posiadł zasady i teraz weselił się wielce, grając z tamtymi, książęta zaś bardzo byli z tego nieradzi i mówili: „Patrz, rychło jeszcze własnej mowy zapomni!”, ale przysiadali się mimo tego i patrzyli na kolejne walki hufców białych z czarnymi.

Wtedy ów tak powiedział Welslavowi i Kazmerowi: „Szlachetni panowie, czymże jest to innym niż zwyczajne władanie? Wystawcie sobie oto, że tu są ziemie jednego z was, tu drugiego, jeden jest panem w Ophol, drugi w Kalishie, każdy z licznymi wojami, z wojewodą – tak tam nazywają wezyra – biskupami i innymi jeszcze. Między wami zaś wioski i góry, i miasta, o które możecie się spierać. Tu Rudah, tu Namylou, Milsh, Zinaua, Vroslau, Laniz, Bitum, a każde z tych pól oznacza jedną z ziem waszych dziedzin.” To powiedziawszy, wziął ostry nożyk i wyciął nazwy owych miejsc na wszystkich polach. To zaś wielce ich uradowało, chciwi bowiem byli ziem, nawet jeśli były tylko nazwami.

Odtąd, nauczywszy się zasad, grywali między sobą, czasem dopuszczając jeszcze tamtego rycerza, który ich nauczył, oraz księcia Pommeru, zawsze jednak używając tego samego pudełka, i wielce się radując, ilekroć któreś ze swoich miast czy wsi, tak odległych, podbili, że więcej mieli radości z przesuwania figurek niż z ich zbijania i uwięzienia szacha. Tak się zapalili do szantrandż, że oblężenie Dumjat mało ich już zajmowało, rychło stamtąd odpłynęli, a żaden z nich nie wrócił do swoich krain bez drewnianego pola bitewnego i dwóch hufców z kości i hebanu.

Że w owych księstwach często się buduje nowe miasta, sprowadzając osadników z dalszych krain, książęta umyślili sobie, że założą miasto, które będzie się składało z pól sześćdziesięciu i czterech, na środku z rynkiem czteropolowym, a od każdego jego boku trzy będą odchodziły ulice, po obu zaś ich stronach jeszcze po dwie, tak, że dwanaście ulic odchodziło będzie od rynku, a osiem innych będzie go okalało w dwóch rzędach. Na dwóch krańcach miasta osiedlą swoich możnych, gdzie w środku będzie pałac dla księcia i jego wezyra, dalej po kościele, po stajni i narożnej wieży ze strażnikiem, bliżej zaś rynku osiem domów mieszczańskich. I postanowili, że będą kazali owym mieszczanom, strażnikom i księżom przenosić się z domu do domu, z całym dobytkiem, jakby była to prawdziwa partia szantrandżu.

Władają jednak ludźmi ciemnymi, mówiącymi po germańsku i frankijsku, i w innych jeszcze narzeczach, kłótliwymi i gnuśnymi, którzy nie znają szlachetnych rozrywek Wschodu, więc podnieśli bunt, i odmówili osiedlania się w takim mieście. Stoi zatem puste, otoczone jedynie niskim murem, tu i tam z jedną bramą czy zaczątkiem domu, a książęta, jeśli jadą na polowanie, omijają je z dala. Grę w szantrandż zupełnie zaś zarzucili, mówiąc, że to, co uchodzi za zwyczajne w gorącym słońcu Dumjat, w zimnym Ophol jest obłędem.

[...]

UDOSTĘPNIJ: