Jacek Dehnel. KOSMOGRAFIA. XX. TAURYDA - Zapraszamy - Biblioteka Narodowa

EN

Jacek Dehnel. KOSMOGRAFIA. XX. TAURYDA

Otwierający monolog z „Ifigenii w Taurydzie” Eurypidesa (ok. 415 r. p.n.e.) w formie podawanej przez Aleksandra z Aleuronu

[…]

IFIGENIA

Wieszczek rzekł, że ja, córa Klitemnestry, czyli
Ifigenia, ze wszystkich, które się zrodziły
w tym roku dzieci ludzkich i dzieci zwierzęcych
najpiękniejszam, więc ojciec musi mnie poświęcić.

Wzięli mnie od mej matki, zawieźli do Aulis
gdzie mieli swe obozy, udając, że chcą mnie
poślubić Achillowi. Sztuczka dla Odysa
zwykła. Gdy tam dotarłam, wnet mnie umieścili
na ołtarzu by zarżnąć mnie od razu mieczem.
Lecz Artemida w chwili ostatniej zabrała
mnie z ołtarza, składając na nim młodą łanię.
Uniosła mnie, porwała przez jasne powietrze
i rzuciła tu, między Taurów, do Taurydy,
gdzie mam być jej kapłanką w obmierzłej świątyni
i czynić to, co karze zwyczaj tej krainy.
Wedle ich prawa każdy Grek, Pers czy Pontyjczyk,
lub żeglarz, który płynie z innych jeszcze lądów,
gdy tylko dotknie stopą ich ziemi, zostanie
zabity. Moją rolą jest jego oczyścić.
Reszta się dokonuje – o tym milczeć muszę –
już w świątyni. Powiadam sobie, że jeżeli
od ostrza ocaliła mnie w ostatniej chwili,
jestem jej winna życie i powinnam pełnić
służbę choćby najgorszą, najbardziej plugawą,
najbardziej mi obmierzłą – bez grymasu złości.
Jak jednak mam zrozumieć, czemu Artemida,
która w Aulidzie życie ocala dziewczęciu
niewinnemu, litując się nad białą szyją,
nad piersią, w której mleko nigdy nie płynęło,
nad łonem, które nie zna żadnego mężczyzny,
tutaj, gdzie czczą ją ludy dzikie i ohydne,
kochające się w zbrodni oraz krwi rozlewie,
przyjmuje ich zwyczaje? I staje się oto
równie krwawa co plemię Taurów i ich władca,
Thoas, którego zwą tak, bo stopy ma szybsze
niżeli skrzydła ptaka? I zda się, że miły
jest jej zapach i kolor krwi, sycącej piasek;
że gdy na pal wbijają głowy nieszczęśników
oddzielone od ciała, wówczas ta bogini,
co gdzie indziej obłokiem okrywa królewską
córkę, którą jej własny ojciec chce szlachtować,
i ratuje jej życie, tutaj się raduje
z takiego okrucieństwa i niegościnności
i pragnie ofiar nowych, coraz to obfitszych.
Coś zatem musi zmieniać oczy Artemidy,
którymi patrzy na ten świat. Gdziekolwiek ruszy
tam zwyczaje miejscowych ludów, czy też raczej
jakaś skała, czy kolor ziemi albo morza,
kształty drzew, granie cykad, zapach ziół, smak wody
ją odmienia. Z łagodnej robi się krwiożercza.
Wtedy – strach o tym myśleć – mogą być krainy
gdzie Atena jest głupia, Apollo nie umie
grać na kitarze, Hera celuje w nierządzie,
Demeter jest boginią jałowych pustkowi,
a Hades najłaskawszym i najczulszym z bogów!
Niech trwoży się, kto rusza na nieznane ziemie,
bo trafia między bogów niebędących sobą,
o których nie wiadomo, doprawdy, niczego.
Modlitwa, którą wznosi w niebo, tak jak łucznik
wypuszczający strzałę w chmury, może wrócić
i ugodzić go nagle z nieoczekiwanej
strony. Niech się nie rusza poza swoje miasto
kto wędrować nie musi. Chyba, że na szyi
czuje zimne żelazo, a w kolanach czuje
chłód ziemi– bo wtedy niechaj nie grymasi.

Książka do nabycia w Wydawnictwie Biblioteki Narodowej
e-mail: promocja@bn.org.pl
tel. (22) 608 25 39

UDOSTĘPNIJ: