Grecja
Astypalaja
Mała wyspa z archipelagu Sporad, położona na południowy wschód od Peloponezu; ściśle – dwie wyspy – które łączył wąski, podmokły przesmyk. Piasek, skały, trochę ubogiej wegetacji. [...]
Wszystko było tu zwykłe, tuzinkowe. Szczyt najwyższego wzniesienia, które w patriotycznym porywie nazwano górą, deptały cierpliwe owce. Stolica – gromada nędznych, białych domków, krzykliwa agora, parę świątyń przysadzistych i bez wdzięku. To wszystko. Nawet godne uwagi katastrofy – epidemie i trzęsienia ziemi – omijały tę wyspę.
Kleomedes [w:] Król mrówek
Kraków 2001
Ateny
Pasja szczegółu. Szalony pomysł nachodzi mnie w małym kafejonie (stoły nakryte niebieską wilgotną ceratą). Tuż koło placu Omonia po wypiciu ćwiartki wina: opisać ulicę Veranzerou, która nie odznacza się niczym szczególnym, ot zwykła sobie jedna z ateńskich ulic, ważna jednak właśnie z powodu swojej pospolitości. Jeśli będę wiedział o niej wszystko, będę wiedział coś niecoś o Atenach. [...] Wylądowałem wreszcie na Akropolu, spocząłem na stopniach Partenonu, polazłem spojrzeniem po znanych mi budowlach – i nic. Żadnego zachwytu, żadnego olśnienia, ani nawet tej prostej satysfakcji, którą ma kupiec z Hamburga czy sekretarka z Buffalo – jestem tutaj. Jestem tutaj, ale mógłbym być równie dobrze gdzie indziej, w nic nie znaczącym miejscu. Zrezygnowany wlokę się do muzeum do moich kor i znów nic. [...]
Wracam ulicą Venizelou – ateńskie Champs-Elysées. Neony, taksówki, wszystko płaskie i beznadziejnie pospolite. Wracam do hotelu, to znaczy z niemożności w banalność. [...] Nocą krążę po dzielnicy dawnych tureckich bazarów, ulicami Ifestou i Pandhrossou, i gapię się na wystawy sklepów ze starzyzną, oświetlonych blaskiem latarni.
Diariusz grecki [w:] „Mistrz z Delft” i inne utwory odnalezione
Warszawa 2008
Stojąc na Akropolu przywoływałem dusze moich poległych kolegów, użalałem się nad ich losem, już nawet nie nad śmiercią okrutną, ale współczułem, że odebrana im została niewyczerpana wspaniałość świata. Sypałem ziarna maku na zapomniane groby.
Duszyczka [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Obawiałem się, że sztuczki fotografów wynoszą Akropol jak okręt na wysokiej fali.
Do miasta jedzie się autobusem. Usiadłem po prawej stronie. Rząd domów, magazynów, niechlujnych składów i sklepów przykrytych białym pyłem. I nagle nad wąską uliczką, zupełnie niespodziewanie, wysoko w górze on! [...]
Nigdy nie przestawałem wierzyć, że Akropol istnieje realnie i spotkanie twarzą w twarz nie było wcale konieczne dla umocnienia tej wiary. Akropol był cudem rzeczywistym. Nie wodził zmysłów na pokuszenie, nie obiecywał, że będzie czymś więcej niż jest. Spełniał się cały, był równy samemu sobie.
Powtarzam sobie tedy niezdarną formułę: on jest i ja jestem, a ogromna przestrzeń czasu, dzieląca daty naszych urodzin, kurczyła się, nikła. Byliśmy współcześni. [...]
Wkrótce uświadomiłem sobie, że istnieją we mnie dwa Akropole: dzienny i nocny. Pierwszy był analityczny, z głową w przewodniku. [...]
Drugi Akropol – nocny, zapalony na niebie, oddający się spojrzeniu jako całość. Siadywałem na Wzgórzu Muz, tuż koło pomnika Filopapposa. Z dołu, z ubogiej dzielnicy Plaka, dochodził gwar banalny i codzienny. Białe domy jarzyły się wapnem w ciemności. W powietrzu unosiła się woń baraniny, oliwy i czosnku. Akropol w wieńcu cebulowych zapachów. [...]
Akropol był dla mnie wtedy rzeźbą; nie zespołem architektury, ale właśnie rzeźbą. Zrujnowana kolumnada południowa Partenonu, ścięte nisko pnie kolumn wywoływały skurcz serca. Kamienie walczyły z nacierającą pustką.
Akropol [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Brauron
Niedaleko Aten, w stronę przylądka Sunion, znajduje się jedno z najstarszych sanktuariów Attyki – Brauron. Droga wiedzie wśród pól i rozpada się w piaszczyste bezdroże, dlatego zapewne miejscowość ta nieczęsto odwiedzana jest przez turystów, którzy z roku na rok coraz bardziej tracą cechy pielgrzymów.
U stóp braurońskiego akropolu – portyk w kształcie litery „pi”. Niewysokie doryckie kolumny z jasnozłotego piaskowca, proporcjonalne do niewysokich wzgórz okolicy, zapach żniwa i cykady – stwarzają osobliwą atmosferę sanktuarium na odludziu.
Próba opisania krajobrazu greckiego [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Epidauros
Epidauros umieszczono na mapach – Bóg wie dlaczego – nad brzegiem morza. W rzeczywistości oddalony jest od niego o trzy godziny marszu. Zanim dotrze się do sanktuarium Asklepiosa, trzeba przejść przez zielony przedsionek, nieprawdopodobny w tym spalonym kraju ogród wysokich drzew i zielonej soczystej trawy. [...]
W Epidaurze znajduje się najpiękniejszy teatr antycznego świata. Jego bezpośrednie sąsiedztwo ze świątynią Asklepiosa zdaje się świadczyć o leczniczej roli dramatu greckiego.
Próba opisania krajobrazu greckiego [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Fajstos
Najpiękniejsza z ruin Krety – Fajstos.
Chwała włoskim archeologom, którym powierzono Fajstos. Jest to ruina czysta, bez pretensjonalnych rekonstrukcji, zupełne zaprzeczenie Knossos. Oprowadzał mnie po niej Alexandros, ten sam, którego opisał Henry Miller w najlepszej swej książce Kolos z Maroussi. Nie wątpię, że po długim swoim życiu Alexandros zostanie świętym patronem przewodników, Sanctus Cicerone. Czyni cuda, potrafi bowiem wykrzesać życie z kamieni i entuzjazm z najbardziej zblazowanych.
Labirynt nad morzem [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Delfy
Widok Delf widzianych z doliny Pleistos przyprawia o zawrót głowy i mam podobne uczucie jak w Volterze, tylko znacznie intensywniejsze, uczucie balansowania nad przepaścią, katastrofy wiszącej w powietrzu. Za chwilę – myślę – z gwałtownego zbocza oderwą się kolumny, teatr, ocalałe skarbce i runą w dół marmurową lawiną.
Diariusz grecki [w:] „Mistrz z Delft” i inne utwory odnalezione
Warszawa 2008
Heraklion
Heraklion. Port i mury weneckie, bastiony otaczające miasto białych domów. Cisza zatrzaśniętych okiennic.
Idę do miasta ulicą wiodącą pod górę, która wydaje się nieskończenie długa, choć świadectwo oczu temu przeczy. [...] Długie lata prześladować mnie będzie ten obraz i wspomnienie wędrówki po stromej ulicy Handakos, obraz spętania – jakby to wówczas dotknęła mnie po raz pierwszy śmierć w oślepiającym słońcu południa. [...]
Na środku placyku Venizélou jest wenecka studnia Morosiniego, wokół restauracje i kawiarnie – ulubione miejsca wieczornych spotkań. Jadłem tu zwykle kolację i rozmyślałem o katastrofie. Nic bowiem nie sprzyja dumaniu o końcu świata niż pogodna noc sierpniowa, niebo pełne spokojnych gwiazd i krzątanina wokół wieczerzy.
Labirynt nad morzem [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Knossos
Góra naprzeciw pałacu Minosa jest jak grecki teatr
tragedia oparta plecami o gwałtowny stok
w rzędach bardzo wonne krzewy ciekawe oliwki
oklaskują ruinę [...]
Góra naprzeciw pałacu [w:] Napis
Warszawa 1969
Chociaż godzina jeszcze wczesna, pałac Minosa w Knossos szturmują falangi turystów. Znajduję lukę między wycieczkami, żeby zagłębić się w labirynt tak jak trzeba, to znaczy samotnie. [...]
Pierwsze wrażenie: jasność tej architektury, lekkiej i rozkwitającej, pełnej wdzięku. Zupełnie inaczej niż można sobie wyobrażać na podstawie legend o labiryncie. [...]
Pałac w Knossos bez murów obronnych, bez bastionów. Pogodny i lekkomyślny.
Diariusz grecki [w:] „Mistrz z Delft” i inne utwory odnalezione
Warszawa 2008
Korynt
Siedem doryckich kolumn zburzonej świątyni Apolla. Uczepiłem się ich wzrokiem – aby nie dać się przygwoździć do równiny – przywarłem do tych kamieni stojących jeszcze pionowo, w pozycji ludzkiej, dumnej, wertykalnej. Ale jest to lira niema. Nie idzie od niej żaden dźwięk, żadne echo. [...]
W Koryncie nikt nie został uzdrowiony, nikt nie uniósł się nad ziemię.
Diariusz grecki [w:] „Mistrz z Delft” i inne utwory odnalezione
Warszawa 2008
Mykeny
Całość sprawia wrażenie surowego ogromu, choć nie w gigantycznych rozmiarach leży siła Myken. Dzięki gwałtownej rzeźbie terenu wszystko wydaje się większe, niż jest w istocie. Pejzaż jest dziki, zamknięty. Postrzępione wierzchołkami gór niebo wisi nad Mykenami zakrzepłą chmurą nieszczęścia.
Cyklopowe mury są arcydziełem konstrukcji, skoro przez trzy i pół tysiąca lat opierały się nawałnicom historii. Ich nazwa jest trafna, gdyż zdają się być raczej dziełem przyrody niż człowieka. Przypominają skały naniesione przez czoło lodowca w tę wąską, porytą wąwozami dolinę, zatrzaśniętą z dwu stron górami.
Próba opisania krajobrazu greckiego [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Mykonos
W Mykonos na szczęście nie ma wiele do zwiedzania. Ale jest pewien gatunek bieli (wszystkie domy pomalowane są na ten kolor), którego nigdy nie zaznałem w życiu, bieli tak intensywnej, tak żarliwej, że nawet noc bezksiężycowa nie jest w stanie jej zagasić.
Diariusz grecki [w:] „Mistrz z Delft” i inne utwory odnalezione
Warszawa 2008
Olimpia
Olimpia nie sprawiła na mnie zrazu większego wrażenia. Teren jak rzadko w Grecji jest płaski i mocno zadrzewiony. Sławny stadion jest właściwie sporą łąką. Jedyne wzniesienie w pobliżu to regularne jak kopuła wzgórze Kronosa, pokryte piękną szczeciną drzew. Światło jest tu łagodne, zielone, przesiane przez liście i odbite od traw. Zupełna antyteza krajobrazu delfickiego.
Próba opisania krajobrazu greckiego [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Psychro
Wioska nazywa się Psychro. Leży u stóp jednej z najwyższych gór Krety – Dikte. Na nielicznych przyjezdnych czeka przewodnik, rosły, czarny chłop; prowadzi ich ostrą serpentyną pod górę, aż do miejsca, gdzie otwiera się grota, w której według jednej z legend miał urodzić się Zeus.
Nasłoneczniony stok góry rozwiera się nagle czarną jak węgiel jamą. Przewodnik zapala świece. Nachylenie poziomów jest gwałtowne. Już po paru krokach ciemności gęstnieją; ogarnia zimno i przenikliwa, kamienna wilgoć. Czarne stalaktyty – kolumnada szalonego architekta, wąskie korytarze, zakamarki potęgują wrażenie lepkiej, biologicznej tajemnicy narodzin.
Próba opisania krajobrazu greckiego [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Samos
Kawał ziemi oderwany od azjatyckiego kontynentu – wyspa Samos na falach Morza Egejskiego, zwanego tutaj pięknie Morzem Ikara. Przestrzeń dzieląca wschodni cypel wyspy od lądu jest tak znikoma, że w pogodny dzień wytrawny pływak przepłynie ją bez większego trudu.
Wyspa ma kształt wydłużony. W części północno-wschodniej morze głęboko wrzyna się w ląd, tworząc zatokę. Tu leży główny port i stolica nosząca tę samą nazwę, co wyspa.
Sprawa Samos [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Santoryn
Sto kilometrów na północ od Krety znajduje się wyspa Santoryn, zwana także Thera albo Thira. W dawnych czasach nosiła imię Kalliste, czyli Piękna, chociaż dzisiaj z pewnością nie należy do najbardziej ponętnych wysp archipelagu Cyklad. [...]
Skały wulkaniczne o kolorze sinoczarnym wyrastają z morza niedostępną ścianą. Księżycowy krajobraz wyspy przemienia się tylko we wschodniej części – w zielony ogród południowych drzew i winnic.
Labirynt nad morzem [w:] Labirynt nad morzem
Warszawa 2000
Sunion
Sunion jest jak marmurowy balkon z widokiem na morze. Porównanie oczywiście skandalicznie mieszczańskie. [...]
Czatowałem długo i wreszcie tutaj w Sunion udało mi się wetknąć nos w kolumnę. Wciągnąłem głęboko powietrze i nic. Widocznie (usprawiedliwiałem marmur i samego siebie) musi to być zapach arystokratyczny, niezwykle nikły, tak blady, że nie dający się zauważyć.
Przyjadę tu kiedyś w porze deszczu, kiedy kamienie się pocą, i wtedy odkryję zapach marmuru.
Diariusz grecki [w:] „Mistrz z Delft” i inne utwory odnalezione
Warszawa 2008
Warlaam
Przed laty, w Meteorach, oglądałem z zachwytem malowidło na ścianie klasztoru Warlaam. Pod rajskim drzewem nagi Adam nadaje imiona zwierzętom. Temat dość często spotykany w ikonografii chrześcijańskiej, ale ten właśnie fresk stał się dla mnie wyjątkowo bliski, piękny i zastanawiający. Wąż wysunięty podejrzanie do przodu, słoń z małpą na grzbiecie, skrzydlaty smok, jeleń o rozłożystych rogach, paw, niedźwiedź i wilk, cały stłoczony tłum czworonogów, ptaków i płazów – oczekuje niecierpliwie na słowo pierwszego człowieka – jakby to był akt powtórnego powstania z nicości, akt nobilitacji, konieczne uzupełnienie ich egzystencji.
Pomnik [w:] „Mistrz z Delft” i inne utwory odnalezione
Warszawa 2008