Krzysztof Komeda – poeta jazzu
„Interesowałem się muzyką poważną, potem taneczną, a w czasie studiów zacząłem grać muzykę jazzową zupełnie sam. Jedyną szkołą było radio” – mówił w wywiadzie radiowym 30 maja 1967 roku Krzysztof Komeda.
Krzysztof Komeda Trzciński, kompozytor i pianista, z wykształcenia lekarz, należy do światowego panteonu najwybitniejszych twórców muzyki jazzowej i filmowej.
Niezwykle uzdolniony muzycznie, już w wieku siedmiu lat został uczniem Państwowego Konserwatorium Muzycznego w Poznaniu. Jego edukację przerwał wybuch II wojny światowej.
Krzysztof Trzciński wcześnie zainteresował się jazzem. Jako siedemnastolatek, w 1948 roku, założył swój pierwszy szkolny zespół jazzowy, chociaż granie muzyki jazzowej było zwalczane przez ówczesne władze. Przykre konsekwencje uprawiania „imperialistycznej” muzyki Komeda odczuł, kiedy próbowano relegować go z Akademii Medycznej w Poznaniu. Udało mu się jednak skończyć studia i zostać lekarzem. Przez pewien czas oddawał się jednocześnie profesji muzyka jazzowego i lekarza laryngologa.
W 1956 roku, na festiwalu w Sopocie zespół Krzysztofa Komedy odniósł olbrzymi sukces, a lider z dnia na dzień stał się sławny. Wtedy to właśnie Komeda jako jeden z pierwszych muzyków na świecie – a pierwszy za „żelazną kurtyną” – połączył jazz z muzyką klasyczną w utworze Memory of Bach (współautorem tej kompozycji jest Jerzy Milian).
Napięty grafik koncertów spowodował, że nie był już w stanie pogodzić grania jazzu z przyjmowaniem pacjentów w Klinice Laryngologicznej w Poznaniu, wykonywaniem operacji, dyżurami w szpitalu. Jako lekarz z ogromnymi perspektywami na karierę naukową wybrał jednak muzykę. Mówił, że „miłość do muzyki była pierwsza i okazała się silniejsza”.
Momentem zwrotnym w karierze muzycznej Komedy było spotkanie z ówczesnym studentem Łódzkiej Szkoły Filmowej Romanem Polańskim, który zaproponował Krzysztofowi napisanie muzyki do swojego pierwszego filmu krótkometrażowego Dwaj ludzie z szafą. Współpraca ta zaowocowała kompozycjami do kolejnych filmów Polańskiego – Nóż w wodzie, Matnia, Nieustraszeni zabójcy wampirów. Ostatnim filmem reżysera z muzyką Komedy był obraz Dziecko Rosemary, w którym Mia Farrow śpiewa słynną kołysankę.
Reżyserem, który – poza Polańskim – zawsze proponował Komedzie współpracę był Henning Carlsen. To właśnie w czasie pobytu Komedy w Danii okrzyknięto go „Chopinem świata jazzu". Pianista Janusz Olejniczak wspomina: „Grywałem Komedę na moich klasycznych koncertach i w kraju, i zagranicą. Zdarzało się, że pytano mnie potem, czyje to kompozycje, bo ten »Chopin« jest jakiś inny”.
Krzysztof Komeda komponował także muzykę baletową. Podczas Jazz Jamboree ’62 wykonane zostały zachwycające do dziś Etiudy baletowe.
Stworzył dziesiątki samodzielnych kompozycji, wśród nich słynny tryptyk Astigmatic, Svantetic, Kattorna. W roku 1999 prestiżowy angielski periodyk „Jazzwise” uznał płytę Komedy Astigmatic za najlepszą w historii europejskiego jazzu i jedną ze 100 płyt „które wstrząsnęły światem”.
Ostatnie dzieło muzyczne Krzysztofa Komedy w Europie to projekt z cyklu Jazz i Poezja, zrealizowany w Baden-Baden w 1967 roku na zamówienie legendarnego niemieckiego krytyka i propagatora jazzu Joachima-Ernsta Berendta. Komeda tuż przed wyjazdem do Hollywood napisał muzykę do wierszy wybitnych polskich poetów, wśród których znaleźli się późniejsi laureaci literackiej Nagrody Nobla z roku 1980 i 1996 – Czesław Miłosz i Wisława Szymborska. Płyta, na której utrwalono to dzieło, na życzenie Komedy została nazwana Meine Süsse Europäische Heimat (Moja słodka europejska ojczyzna). W czasach, kiedy Polskę i pół Europy zniewalał system sowiecki tytuł płyty był niejako proroczym wyrazem tęsknoty i nadziei Komedy do życia we wspólnej, zjednoczonej Europie. Wiersze wybrał i przetłumaczył Karl Dedecius, urodzony w Łodzi wielki propagator literatury polskiej w Niemczech. Wyselekcjonowane liryki, przeważnie nawiązujące do tematyki wojennej, wpasowywały się w nurt rozliczeniowy Niemiec z II wojną światową. (Po trzech latach od realizacji projektu Willy Brandt przyjedzie do Warszawy i uklęknie przed pomnikiem Bohaterów Getta).
Joachim-Ernest Berendt napisał: „Na tej płycie nie ma i nie ma w polskiej literaturze XX wieku żadnego poety, który nie byłby osobiście lub w sposób pośredni dotknięty traumą Niemiec. Dwie wojny światowe, okupacja, ciemiężenia, obozy koncentracyjne, to wszystko rzutowało na taki stan rzeczy. Kazimierz Przerwa-Tetmajer zmarł w Warszawie podczas zimy 1940 roku. Czesław Miłosz stracił swoją ojczyznę zmuszony do emigracji. Kazimierz Wierzyński podczas pierwszej wojny światowej był członkiem Legionów, dostał się do niewoli. Krzysztof Kamil Baczyński zginął w czwartym dniu powstania warszawskiego w wyniku postrzału w głowę. Zygmunt Ławrynowicz wyemigrował do Londynu, a Józef Wittlin do USA, gdzie redagował podczas wojny »Tygodnik Polski«. Władysław Sebyła został rozstrzelany w Katyniu. Józef Czechowicz padł ofiarą nalotu bombowego, po tym jak uszedł cało przebijając się z Warszawy do Lublina. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska zmarła na emigracji w Manchesterze w 1945 roku. Kazimiera Iłłakowiczówna była pielęgniarką na froncie, gdzie została trzykrotnie odznaczona za odwagę. Konstanty Ildefons Gałczyński był w niemieckiej niewoli. Tadeusz Różewicz i Zbigniew Bieńkowski walczyli w ruchu oporu”.
Berendt wspominał także nagranie tego niezwykłego wydawnictwa muzyczno-poetyckiego: „Jeszcze nigdy nie mieliśmy na płycie z poezją tak pięknych, bogatych i pełnych uczuć melodii! Jeszcze nigdy nie mieliśmy na płytach z poezją tak pięknych, bogatych i pełnych uczuć kompozycji! Jeszcze nigdy nie mieliśmy też płyty z muzyką tak niezwykle zintegrowaną z tekstem. Z tym wiąże się magia, natchnienie, które było konieczne dla powstania tego nagrania. Komeda jest pierwszym prawdziwym kompozytorem Poezji i Jazzu. Każdy pojedynczy wyraz zyskuje swą dokładną, związaną z głęboką znajomością literatury – a często również ze względu na osobiste znajomości z poetami – odpowiednią pod względem uczuć melodyjną i kompozycyjną całość”.
Krzysztof Komeda zmarł 23 kwietna 1969 roku w wyniku powikłań po nieszczęśliwym wypadku, jakiemu uległ w Hollywood.
W ocenie wielu wybitnych artystów, z którymi miał okazję współpracować, pozostaje wielkim twórcą ponadczasowych kompozycji.
Dave Brubeck: „Jednego z największych muzyków, jakich kiedykolwiek poznałem, spotkałem w Polsce. Był nim Krzysztof Komeda”.
Roman Polański: „To był kompozytor muzyki filmowej par excellence. Nadał wartość moim filmom. Byłyby nieważne bez jego muzyki. On był wielki”.
Joachim-Ernst Berendt: „Komeda był największym kompozytorem filmowym minionego wieku. To była zupełnie inna kategoria muzyki filmowej”.
Don Cherry: „Praca z Komedą wywarła na mnie trwały wpływ. Pracował z miłością i smakiem. Jego muzyka jest ponadczasowa. Dziś brzmi ona równie świeżo jak wtedy i zawsze będzie świeża...”.
Spuścizna Krzysztofa Komedy w 2011 roku została przekazana przez spadkobierców w darze Bibliotece Narodowej.