Biblioteka Narodowa używa na swojej stronie plików cookies. Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza zgodę na ich użycie. [zamknij]

Historyczne interpretacje utworów Fryderyka Chopina

skocz do menu

Józef Hofmann - charakterystyka gry

Powrót

Józef Hofmann był postacią niezwykłą, która wydatnie przyczyniła się do rozwoju, popularyzacji oraz podniesienia jakości pianistyki. Jego życie było jakby zapisem rozwoju fonografii. Pod koniec XIX wieku, będąc jeszcze dzieckiem, dokonał jako pierwszy znany z nazwiska artysta pionierskich nagrań muzyki przy pomocy dopiero co wynalezionego fonografu Thomasa Edisona. Niestety jak dotąd żadnych nagrań pochodzących z tego okresu nie odnaleziono. W XX stuleciu dokonywał płytowych nagrań akustycznych, potem elektrycznych, a w międzyczasie rejestracji mechanicznych na rolkach pianolowych. Warto nadmienić, że z racji swoich konstruktorskich zainteresowań Józef Hofmann znacznie przyczynił się do rozwoju techniki nagrań, zarówno płytowych, jak i pianolowych. Do końca życia pracował w swoim warsztacie nad metodami wzmacniania dźwięku i takiej jego rejestracji, która oddawałaby jak najpełniej wszelkie niuanse gry pianisty oraz dźwięk fortepianu.

W dyskografii Józefa Hofmanna nagrania chopinowskie stanowią zdecydowaną większość, i to biorąc pod uwagę zarówno rejestracje mechaniczne (rolki pianolowe), jak i akustyczne czy elektryczne. Wśród nich znalazły się następujące pozycje: oba Koncerty fortepianowe, Andante spianato i Wielki polonez Es-dur op. 22 (w wersji na fortepian solo), Sonaty (b-moll – nagrana w całości tylko na rolkach pianolowych i h-moll – tylko pierwsza część), Ballady (g-moll i f-moll), Scherza (h-moll – zarówno na płytach, jak i na rolkach pianolowych, b-moll i cis-moll – tylko rejestracje mechaniczne), Impromptu As-dur op. 29 oraz Impromptu-Fantaisie cis-moll, Berceuse, Nokturny (Es-dur op. 9 nr 2, Fis-dur op. 15 nr 1, Des-dur op. 27 nr 2, c-moll op. 48 nr 1, f-moll op. 55 nr 1 – tylko wersja pianolowa), Walce (Es-dur op. 18, As-dur op. 34 nr 1, As-dur op. 42, Des-dur op. 64 nr 1, cis-moll op. 64 nr 2, e-moll op. posth.), Polonezy (es-moll op. 26 nr 2, A-dur op. 40 nr 1, As-dur op. 53 – tylko nagranie pianolowe) oraz Mazurek C-dur op. 33 nr 2 i Etiuda Ges- dur op. 25 nr 9. Spora część wymienionych utworów została zarejestrowana przynajmniej dwukrotnie, dzięki czemu można dokonywać porównań i lepiej poznać niezwykły kunszt pianisty.

Józef Hofmann nagrywał dla takich firm płytowych, jak Gramophone & Typewriter Co., American Gramophone Co., Brunswick, HMV, RCA Victor. Jeśli zaś chodzi o rejestracje mechaniczne na rolkach pianolowych były to: Welte-Mignon, Phonola/Triphonola oraz Aeolian Company (system Duo-Art). Spośród płytowych nagrań studyjnych za życia artysty wydana została zaledwie niewielka ich część. Hofmann nie był zadowolony z jakości techniki nagraniowej i najprawdopodobniej dlatego nie godził się na opublikowanie wszystkich rejestracji. W przypadku nagrań pianolowych było inaczej – większość rolek trafiła do sprzedaży.

W niepublikowanym eseju z 1920 roku na temat rejestracji mechanicznych Hofmann zwrócił uwagę na to, że podczas występu pianisty powstają jakby dwa obrazy – dźwiękowy oraz ten związany z nastrojem i atmosferą chwili. W nagraniach studyjnych obecny jest jedynie ten pierwszy. Na szczęście obok kreacji płytowych oraz mechanicznych zachowało się sporo nagrań zarejestrowanych na żywo: z sal koncertowych bądź też z koncertów radiowych. Dzięki temu można choć trochę wczuć się w atmosferę i klimat Hofmannowskich występów (choćby jubileuszowej gali w Metropolitan Opera w Nowym Jorku w 1937 roku czy recitalu w Instytucie Curtisa w Filadelfii), a także porównać jego „żywe” interpretacje z płytowymi.

Jaki właściwie jest Chopin Hofmanna? Na pewno romantyczny, za każdym razem inny, nigdy taki sam. Ale jest w nim także klasyczny ład i porządek, niezwykła wręcz dyscyplina rytmiczna, nota bene nie mająca nic wspólnego z bezdusznym mechanicznym wygrywaniem dźwięków. Jest też rubato, poetyckie i subtelne, ale jednocześnie pod ścisłą kontrolą intelektu, który panuje nad całością interpretacji, od formy po stronę czysto pianistyczną, przekonując słuchacza, że dany utwór tak właśnie brzmieć powinien, że jest to wersja ostateczna. I po każdej kolejnej interpretacji tego samego utworu przez Hofmanna wrażenie jest identyczne.

Hofmann szuka właściwego kształtu poszczególnych kreacji w samym tekście nutowym. Dokładnie realizuje zapis kompozytora, wygrywając precyzyjnie każdą najmniejszą nutę. Niczego nie markuje ani nie zaciera, nie lekceważy wskazówek agogicznych ani dynamicznych. Piotr Wierzbicki stwierdził, że „Hofmann swą grą wyrównaną w sposób doprowadzający do rozpaczy zazdrośników, a zarazem nieobliczalną, poddaną przywilejom wolności” przywodzi na myśl „naturę żywej, antymechanicznej rośliny”.

W przypadku tego pianisty warto poznać całą jego spuściznę i to nie tylko dlatego, że zdaniem wielu (w tym Sergiusza Rachmaninowa czy Harolda Schonberga) był on najwybitniejszym pianistą w historii tego instrumentu. Można bowiem odkryć w jego interpretacjach zupełnie innego Chopina od tego, którego znaleźć można we współczesnych nagraniach czy salach koncertowych. Chopina niepowtarzalnego i fascynującego swoją oryginalnością, pokazanego z oddali, z pewnej perspektywy, ale jednocześnie, paradoksalnie, bardzo bliskiego zarówno wskazówkom pozostawionym przez kompozytora jego uczniom, jak i relacjom osób, które miały możność słuchać jego gry.

Spośród prawdziwych perełek z Hofmannowskiej dyskografii wyróżnić można choćby nagrania obu Koncertów fortepianowych z Johnem Barbirollim i muzykami z Nowego Jorku. Hofmann za każdym razem inaczej gra powracające w kolejnych wejściach fortepianu motywy, nie kopiuje ich, lecz pokazuje w coraz to innym świetle. Adagia Koncertów są szczere, bezpretensjonalne, poetyckie, ale nie czułostkowe, zaś finały znakomicie uwydatniają polski charakter i ludową proweniencję.

Prawdziwy popis panowania nad formą daje Hofmann w pierwszej części Sonaty h-moll. Klasyczna dyscyplina, harmonijne proporcje, żywa, przykuwająca uwagę narracja, idealny dobór środków pianistycznych. Jaka szkoda, że zarejestrowano jedynie Allegro maestoso i nie można dowiedzieć się, jaki byłby ciąg dalszy. Na przykładzie tej Sonaty widać także wyraźnie, że pianista doskonale rozumie, iż, jak zauważa Wierzbicki, „dzieła Chopina skomponowane zostały nie na jedną, prawą rękę, […] lecz na dwie”. Hofmann znakomicie pokazuje wielowątkowość Allegra, dopuszczając do głosu nie tylko lewą rękę, ale także dopełniające motywy, które pojawiają się pomiędzy melodią a akompaniamentem. Interesująca jest również Sonata b-moll. Niestety została ona zarejestrowana jedynie na rolkach pianolowych i pojawia się tutaj problem wiarygodności zapisu oraz jego rekonstrukcji po latach. Zatem słuchając tej Sonaty należy traktować ją jako pewną „wartość przybliżoną”.

Kolejną perełką jest Andante spianato i Wielki polonez Es-dur op. 22, utwór zarejestrowany na żywo trzykrotnie, z czego najciekawszą propozycję stanowi zapis pochodzący ze złotego jubileuszu pianisty w Metropolitan Opera. Hofmann wspaniale oddaje „bogactwo i przepych dźwiękowych deseni, jak ze wschodniej tkaniny” oraz „lekkość wirtuozowskich figur” [Zieliński]. Nie pozwala przy tym, aby słuchacz zapomniał, że ma do czynienia z polonezem. „Błyskotki”, to jedynie zdobienia, a nie główna treść utworu.

Jednym z najwspanialszych przykładów artyzmu Hofmanna jest Chopinowska Berceuse, szczególnie ta ze złotego jubileuszu. W jego interpretacji jest to interesująca opowieść, po której słuchacz może zasnąć z uśmiechem na twarzy, a nie z powodu znużenia monotonią opowiadana. W zakończeniu Berceuse w ujęciu Hofmanna według jednych słychać „tykanie zegara”, według innych „bicie dzwonu”, który wspaniale kończy opowieść. Utwór grany jest w tempie szybszym niż czyni się to dzisiaj, wygrany precyzyjnie, co do ostatniej najdrobniejszej nuty, z fioriturami „upakowanymi” tak, by zmieściły się w takcie bez rozciągania tempa. Warto przy tym zwrócić uwagę na jedną z tajemnic artysty – mianowicie, pomimo szybszych temp w interpretacjach Hofmanna nie słychać pośpiechu, nerwowości, na wszystko jest czas, logika przebiegu muzycznego pozostaje niezachwiana.

Wspaniale brzmią Chopinowskie Nokturny, jak choćby cudownie kołyszący Des-dur op. 27 nr 2. Grane przepięknym śpiewnym i okrągłym dźwiękiem, romantycznie, ale i z prostotą (H-dur op. 9 nr 3) i nigdy sentymentalne. Stanowią esencję poezji (nie tylko Nokturn Es-dur z op. 9, dotyczy to właściwie wszystkich utworów o tej formie). I tu, podobnie jak w Berceuse czy innych utworach Chopina, znaleźć można zapierające dech w piersiach, wygrane do ostatniej nuty zwiewne fioritury, ustępy leggiero, leggierissimo (np. w Nokturnie Des-dur – takty 51-52, Fis-dur op. 15 – takt 11 czy 51). Nie można też przejść obojętnie obok niesamowitej interpretacji Nokturnu c-moll op. 48 (zarejestrowanego w 1945 roku podczas recitalu w Carnegie Hall), który zagrany został od początku do końca spokojnie, powoli, „lirycznie i na granicy emfazy” i „ze ściśniętym sercem”, „tak odrębnie, tak wręcz na odwrót i w akcentach, i we wznoszeniu się oraz opadaniu frazy, i w końcowym, wstrząsającym powtórzeniu tematu, w którym zwolnienie pozwoliło wydobyć dźwięki nigdy przedtem w tym dziele nie słyszane” [Wierzbicki].

Można zachwycać się również Chopinowskimi Walcami w ujęciu Hofmanna z jego popisowym, granym bardzo często na bis Walcem As-dur op. 42 na czele. Są roztańczone i rozbiegane do utraty tchu (Des-dur op. 64), porywające (Es-dur op. 18), przy tym lekkie, pozbawione sentymentalizmu, i stanowią swoistą apoteozę ruchu wirowego.

Nie sposób przejść obojętnie obok innych kreacji Hofmanna, jak choćby „polifonicznej” Ballady f-moll, zwiewnej i ulotnej Etiudy Ges-dur z op. 25 czy Mazurka C-dur z op. 33. Wszystkie chopinowskie nagrania Hofmanna zasługuje na uwagę i szerszą popularyzację, bo dokumentują one spotkanie na szczycie dwóch geniuszy – Kompozytora i Pianisty. A efekt jest zadziwiający. Szukając wyjaśnienia Piotr Wierzbicki zdaje się trafiać w sedno: „Hofmann spogląda na Chopina z góry – i dziwnie nie rani to naszych uczuć. Hofmann sobie z Chopina żartuje – i dziwnie nie razi to naszych uszu. Hofmann od nas Chopina odsuwa – i Chopin dziwnie dobrze na tym wychodzi. Dlaczego ta muzyka, żądająca zdawałoby się od pianisty szczególnie czułego uczestnictwa, niespełniająca się – można by sądzić – inaczej jak tylko w bezpośrednim zwarciu, to wszystko znosi? […] Trzymając Chopina na dystans, biorąc go w cudzysłów, odsuwając go od nas, trafia w sedno, oddaje istotę tej muzyki, wygrywa jej bezpowrotność”.

A zatem warto spojrzeć na Chopina z dystansu, oczami Hofmanna, by jeszcze bardziej zbliżyć się do istoty tej muzyki.

Zobacz także